DIY Quiet Book - how to kill the time with a hot glue gun/ Książeczka sensoryczna DIY - jak zabić czas za pomocą pistoletu na gorący klej

Komputer, drukarka i laminator z zapasem folii to nauczycielski "must have", szczególnie, gdy uczy się dzieci. Kiedy przestałam pracować, do mojej kolekcji "kreatywnej" dołączył pistolet na gorący klej. Patrząc na efekt pracy, którą dzięki niemu wykonałam stwierdzam, że zakup pistoletu to był strzał w dziesiątkę!

Od prawie dwóch miesięcy nie pracuję. Niektórych może to zupełnie nie dziwić, ale jeśli ktoś zna mnie prywatnie, ten wie, że jestem z typu "kobiet pracujących, które żadnej pracy się nie boją" :) W poprzednim roku szkolnym pracowałam 53 godziny tygodniowo (40 godzin w biurze i 13 ucząc angielskiego). W kulminacyjnym momencie mojego zawodowego rozdwojenia jaźni powstał dodatkowo ten blog. Liczba godzin zredukowała się w wakacje do 40, a po wakacjach znów wzrosła do 44, aby na początku grudnia wygasnąć do zera. 

Jeśli pracuje się bardzo dużo, a później nagle wcale, to okres przejściowy pomiędzy jednym stanem a drugim wygląda trochę jak odwyk. Na pewno znacie kogoś, kto rzucał kiedyś palenie. Jedni robią to tak, że podejmują konkretną decyzję i kategorycznie odcinają się od nikotyny, inni wycofują się stopniowo, najpierw ograniczając ilość wypalanych papierosów, albo stosując plastry nikotynowe, aby w końcu ostatecznie powiedzieć sobie STOP. 

Moje wyjście z pracoholizmu zdecydowanie przybrało tę drugą formę. Nie potrafiłabym tak z dnia na dzień zatrzymać się całkowicie. Nadrobiłam wszelkie zaległe obowiązki domowe (i te konieczne i te wymyślone na  potrzeby chwili), uprałam i wyprasowałam, co tylko się dało, zajrzałam w każdy kąt, wyrzuciłam wszystko co nie było potrzebne. Ciut nie Perfekcyjna Pani Domu... No ale ile można??? 

Kiedy już okazało się, że w żadnej z moich prac pod moją nieobecność świat się nie zawalił, a ja już po etapie detoksykacji przeszłam z "niepracowaniem" do porządku dziennego, nastał czas na odnowę ducha. I to jest ten najlepszy aspekt bezrobocia. Istna euforia! Tyle wolnego czasu! Nagle z najdalszych zakamarków umysłu powracają wszystkie spychane przez niedoczas pragnienia, plany i pomysły. Co kiedykolwiek chciałam przeczytać, obejrzeć, zrobić, czego chciałam się nauczyć, w czym chciałam się rozwinąć, co zgłębić - to wszystko było możliwe, bo w końcu miałam na to czas!

I tu właśnie wkracza do akcji pistolet na gorący klej :) Lista rzeczy, które robiłam przez ostatnie dwa miesiące jest baaaardzo długa, ale ja dziś chciałabym skupić się na jednej. Kiedy dawno temu pierwszy raz zobaczyłam gdzieś w sieci książeczkę sensoryczną, wiedziałam, że jeśli będę kiedyś miała dziecko, to musi ono taką mieć! Teraz kiedy rozczulona oczekuję pierwszego spotkania z naszą córeczką oraz gdy z "niedoczasu" przeszłam w "ponadczas", postanowiłam, że wykonam ją sama. 

Poniżej przedstawiam Wam rezultaty zabijania czasu pistoletem na gorący klej:











Ups...Tu trzeba jeszcze dopracować czuprynkę :)







Moja książeczka sensoryczna powstała w oparciu o szablony pochodzące z bloga DLAFFINBABIES

Link do szablonów znajdziecie TUTAJ.
Ja swoje szablony wydrukowałam, zalaminowałam i wycięłam! Takie wypaczenie zawodowe i przekonanie, że wszystko przyda się w przyszłości :P :)

Wskazówki co do wykonywania poszczególnych stron znajdziecie w poniższych filmikach:





W swojej książeczce zmodyfikowałam kolory i niektóre elementy według własnego uznania; wybrałam strony, które najbardziej mi się podobały, a niektóre podejrzałam gdzieś w sieci, ale wykonałam samodzielnie bez szablonu. Przemyciłam też angielskie słówka i mam plan na wykorzystanie tej książeczki, aby uczyć moją córeczkę angielskiego. Zobaczymy, czy będzie się chciała nią bawić... ;)

Do wykonania książeczki używałam filcu w formacie A4, który docinałam tak, aby strony były kwadratowe. Filc można kupić w sklepach z tkaninami, sklepach papierniczych lub w internecie. Jest sprzedawany na sztuki w dowolnych kolorach lub w gotowych zestawach po jednym arkuszu z każdego koloru. Ja kupiłam pojedynczo kilkanaście arkuszy niebieskich do zastosowania jako strony oraz jeden zestaw różnokolorowy do wycięcia poszczególnych elementów. Koszt jednego arkusza A4 to od 1,5 zł do 2 zł. Pistolet na klej to wydatek około 15-20 zł (są też droższe, ale mi ten tańszy wystarczył w zupełności). Klej do pistoletu można kupić w chińskim  markecie za kilka złotych. Przydadzą się też wszelkie tasiemki, wstążeczki, koraliki, guziczki, włóczka i co Wam tylko podpowie wyobraźnia.

Można też oczywiście zakupić gotową książeczkę i po sprawie :) 

Teraz zostaje mi tylko dorobić czuprynkę z włóczki na jednej stronie i schować gotową książeczkę do szuflady na rok lub dwa, bo dopiero wtedy moja córeczka będzie wystarczająco duża, aby się nią bawić. Ciekawe, czy zabawa książeczką sprawi mojej małej dziewczynce chociaż w niewielkim stopniu taką radość, jaką sprawiło mi planowanie, wycinanie i klejenie. 

A największą radością i tak jest to, że mam na kogo czekać i dla kogo robić taką książeczkę :) 



Trzymajcie się!







1 komentarz:

Copyright © 2014 Blog dla Angloholików , Blogger